Krótki esej Władimira Galaktionowicza Korolenko przyszedł do literatury rosyjskiej ze wspomnień jego rodzinnej Ukrainy.
Spokojne dni
Gdzieś w prowincjonalnym miasteczku na zachodniej UkrainieW letnie popołudnie bawią się dwaj młodsi bracia. Mają od ośmiu do dziesięciu lat. Podwórko, na którym spędzają godziny, jest zaśmiecone niepotrzebnymi śmieciami. Ale przede wszystkim przyciągają je ruiny starego powozu z pozostałościami herbu na wybitych drzwiach i beczki wypełnionej wodą, w której unosi się coś w rodzaju kijanek. Wagon jest pełen uroku - możesz w nim marzyć, spotkać złodziei, walczyć z nimi, gorączkowo strzelać do nich z okien drewnianymi pistoletami, ratować zamglone postacie kobiet, które nigdy nie ujawniają swoich pięknych twarzy, zatrzymywać się i wchodzić do tawerny. Lub spędzaj godziny siedząc przy domowych wędkach w pobliżu beczki i mając nadzieję na złapanie srebrnej żywej ryby. Obie klasy były bardzo atrakcyjne, ale trzeba było je opuścić, kiedy wezwano na obiad lub wieczorną herbatę. „Panychi! Idźcie spokojnie! ”- wołanie sługi Pawła nagle przerwie ich zabawę. Po wezwaniu sługi spokój ich przytulnego małego świata, zabaw ich dzieci, nagle eksploduje. Paradoks, mały esej, pokaże, w jaki sposób dzieci po raz pierwszy spotykają prawdziwe życie i jak sprawia, że myślą.
Co się stało na podwórku?
На дворе собралась толпа народа, на крыльце сидел ojcze, była piękna matka, a na werandzie stał mały wózek, w którym umieszczono dziwnego, chorego mężczyznę - jego głowa była duża, jego ciało było małe, wąskie, jego nogi były długie i cienkie, jak nogi pająka. Stworowi temu towarzyszył wysoki obiekt z wąsami. Przedstawił publiczność siedzącą na wozie jako szlachcica Jan Krishtof Zaluski - mężczyzna, który od urodzenia nie ma rąk. Ale oczy tego człowieka były niezwykle ostre i inteligentne. Zalusky, w kierunku swego towarzysza, przywitał się z panami, zdejmując jedną stopę z drugiej jedną stopą i podnosząc czapkę z kpiącą galanterią nad głową, przeczesując włosy grzebieniem, całując młode panie siedzące przy oknach, nawlekając igłę. W końcu Zalouski nakazał swojemu Mateuszowi, aby dał papier i długopis. Łatwo i pięknie napisał na nim swoje imię. „A teraz - zapytał kpiąco - kto jest gotowy na aforyzm?” Wszyscy byli zagubieni, a Zalusky przeszywający chłopców sprytnymi, cynicznymi czarnymi oczami, wezwał ich. Potem szybko coś napisał, a chłopcy głośno przeczytali nieoczekiwane zdanie: razem aforyzm i paradoksalność. „Człowiek jest stworzony do szczęścia, jak ptak do lotu”. A jego oczy były wykrzywione wewnętrznym bólem. To właśnie okaleczenie Zaluskiego w połączeniu z głębokim umysłem pomogło wyrazić jego ukochaną myśl (jej krótką treść) - paradoksalny aforyzm szczęścia.
Co wtedy się stało?
Po zebraniu pieniędzy Załuski i Matvey opuścili podwórko.Chłopcy zza płotu obserwowali ich i usłyszeli urywek rozmowy. „Ty, Matvey, masz tylko pustą głowę, która niczego nie reprezentuje, a więc pustą dynię. Zapomnieli jednak przyłożyć do mnie ręce, ale człowiek został stworzony dla szczęścia, ale szczęście nie zawsze jest dla niego stworzone ”- podsumowuje spokojnie i gorzko to wypaczone stworzenie. Fraza napisana do dzieci przez człowieka bez złudzeń, który nie zamyka oczu na rzeczywistość, otwiera oczy dobrze odżywionym ludziom, którzy nigdy nie wiedzieli, czym jest szczęście. Sam Załuski przez nikczemną ironię losu pozbawiony jest możliwości samodzielnego istnienia i zmuszony jest kierować państwem zależnym. Świadczy o tym podsumowanie. „Paradoks” pokazuje czytelnikom, że napisany do dzieci aforyzm o szczęściu brzmi w przedstawieniu Załuskiego jako myśl, którą osobiście wycierpiał.
Trudno być szczęśliwym, gdy wokół toczy się walkaprześladowania, utrata bliskich, tylu głodnych i bezdomnych żebraków. Ale prawa paradoksu działają również tam, gdzie istnieją najgorsze, najbardziej nieodpowiednie warunki do jego manifestacji. V. G. Korolenko, który napisał opowiadanie „Paradoks”, twierdzi, że każdy ma prawo do szczęścia. „A szczęście jest wszędzie” - zauważył wielki I. Bunin za Korolenką.